Co z tym See?

Gdy 35 lat temu miłośnicy Golfa Mk1 po raz pierwszy spotkali się w Austrii nad malowniczym jeziorem Wörther, nikt zapewne nie przypuszczał, jak gigantyczne rozmiary przybierze ich przedsięwzięcie. Coś, co dziś nazwalibyśmy spotem, urosło do miary największego zlotu VAG na kuli ziemskiej.


Fani Jedynek w topowej odmianie GTI stworzyli dość hermetyczną grupę, zakochaną w kanciastych, wówczas niezwykle nowoczesnych kształtach następcy kultowego Garbusa. Nie trzeba było długo czekać, by do ich grona dołączyli miłośnicy pozostałych modeli z logo VW. Czasy się zmieniały, a wraz z tym procesem Wörthersee przyjmowało kolejne pokolenia fanatyków, przyszedł więc czas na Golfy Mk2, później Mk3, i tak aż do dziś, czyli do siódmej generacji najpopularniejszego niemieckiego kompaktu. Przez trzy i pół dekady w zasadzie nie zmieniło się tylko jedno: wciąż nie brakuje wyznawców klasycznej szkoły, którzy na Wörthersee Tour wybierają się jedynym słusznym samochodem, czyli protoplastą i ojcem pokolenia Golfa. Cała reszta to historia.

_DSC5228

_DSC4943

_DSC5797

Miejsce

Położone w Karyntii w austriackich Alpach przepiękne jezioro Wörther jest miejscem tak wspaniałym, że trudno opisać je słowami. Najkrócej rzecz ujmując, to idealna kopia nieba w ziemskich warunkach. Czy można wyobrazić sobie lepsze miejsce na spotkanie ludzi o tej samej pasji? Raczej nie. Dlatego to miejsce ma w sobie magię, która co roku przyciąga dziesiątki tysięcy miłośników VAG, a ten, kto pojechał tam raz (co uważam za punkt obowiązkowy dla każdego, kto utożsamia się z marką), przepadł na dobre i będzie tu wracał do końca świata i jeszcze raz. Istotne punkty imprezy rozsiane są wzdłuż brzegów jeziora, więc podczas Wörthersee Tour trzeba się przygotować na sporo jeżdżenia. W tym roku już na miejscu zrobiliśmy ponad 400 kilometrów, czyli całkiem niemało. Na początek warto niewtajemniczonym przybliżyć kilka najistotniejszych lokalizacji.

_DSC7946

_DSC6937

_DSC6369

Po pierwsze stacja Shell, która mimo zmiany nazwy (Mischkulnig vel Mischke), i tak w świadomości weteranów na zawsze pozostanie Shellem. Nawet jeśli nie potrzebujesz tankowania, musisz się tu pojawić choć raz. Najlepiej umyj auto na przylegającej do stacji myjni i kup pamiątkowe naklejki- wtedy dopiero możesz z czystym sumieniem odhaczyć ten punkt z listy ‘must be’. Co ważne, jeśli z jakiegoś powodu nie mogłeś odwiedzić tym razem raju na ziemi, dzięki umieszczonym na stacji kamerom możesz śledzić wydarzenia w czasie rzeczywistym. To oczywiście nie to samo, ale zawsze to dobra okazja, by wypatrzyć jakieś ciekawe projekty i poczuć namiastkę klimatu, albo najzwyczajniej w świcie sprawdzić jaką pogodę mają koledzy, którzy mieli więcej szczęścia.

_DSC5112

_DSC6907

_DSC6192

Po drugie Faak am See, największy plac parkingowy w okolicy. Po brzegi wypełniony projektami, w większości naprawdę doskonałymi. To również tradycyjne miejsce ‘upalania’ wyposażonych w wielkie turbosprężarki aut (których jest masa). Na miejscu jest też restauracja, sklep i piękny widok na góry, więc śmiało można spędzić tu nawet cały dzień.

See6

_DSC5244

_DSC6441

See5

Po trzecie Pyramidenkogel. Oddana do użytku dwa lata temu nowa wieża widokowa stanowi jeden z najciekawszych punktów na mapie See. Przede wszystkim dlatego, że ze szczytu wieży rozpościera się fantastyczny widok, który chciałoby się podziwiać w nieskończoność. Ponadto dojazd do wieży jest równie malowniczy, a na górze mamy do dyspozycji trzy parkingi, które stanowią ulubione miejsce spotkań grup ‘specjalnych’, na przykład posiadaczy Golfów Rallye, czy ekip z poszczególnych krajów.

_DSC5414

Po czwarte miasteczko Velden. Przypominające nadmorski kurort miejsce pełne restauracji, butików i najbardziej znanego budynku: Casino Velden. W tym roku miejscowość stała się areną dość kontrowersyjnych wydarzeń, ale o tym później. Generalnie klimat tego miejsca jest wspaniały. Wyobraź to sobie: eleganckie otoczenie wokół restauracji, w której akurat jesz pyszny obiad, i przejeżdżające trzy metry od ciebie dopieszczone auta. Lepszej rekomendacji raczej nie potrzeba.

_DSC6655

_DSC5615_DSC5677

I wreszcie po piąte: Reifnitz. To tak naprawdę niewielka wioska, ale dla zlotowiczów ma niebagatelne znaczenie. Wszystko za sprawą kamiennego pomnika Golfa Mk2 w skali 1:1, który stanął tu dzięki przychylności władz w latach 90. Legenda głosi, że dotknięcie go zagwarantuje właścicielowi bezawaryjne użytkowanie jego VW przez najbliższy rok. Kto sprawdzał, czy to prawda? Oczywiście takich punktów, gdzie zawsze coś się dzieje, jest znacznie więcej, ale te wyżej wymienione stanowią pozycje obowiązkowe. Tam zawsze spotkamy wspaniałe samochody i jeszcze wspanialszych ludzi.

_DSC7303

_DSC7305

_DSC4975

Czas

Wörthersee to bardzo nietypowy zlot również ze względu na czas trwania. Oficjalna część, czyli odbywające się głównie w Reifnitz GTI Treffen, w tym roku przypadła na dni 4-7 maja. Ale zaznajomieni z klimatem imprezy ‘szaleńcy’ przyjeżdżają nad jezioro dwa, nawet trzy tygodnie wcześniej. Wtedy zjeżdżają się najlepsze projekty i najbardziej znane ekipy. I uwierzcie mi, że tygodniowy pobyt, niezależnie od pogody, to naprawdę mało!

_DSC6865

_DSC5684

Auta

Choć w Austrii możemy spotkać coraz więcej samochodów spod znaków innych niż grupa VAG (o czym później jeszcze wspomnę), wciąż prym wiodą Volkswageny i Audi, oraz oczywiście pochodne. W kwestii klasycznej szkoły, jedno jest pewne: wciąż nie brakuje Golfów Mk1, których jest naprawdę bardzo dużo. Jeśli jednak chodzi o generacje Mk2-Mk4, wyraźnie widać poważny deficyt na tym polu. Najbardziej rozpowszechnioną grupę stanowią modele z ostatnich lat, a więc Golfy Mk6 i Mk7. Podobnie jest w przypadku Audi- znalezienie egzemplarzy sprzed roku 2000 (o latach 70. Czy 80. nie wspominając) stanowi zadanie karkołomne. Inaczej jest w przypadku typowych Nu-Wave’ów, jak Audi TT 8J (bardzo dużo), RS4 B5 (również dużo), czy aktualnego RS6 (jak na tak drogie auto prawdziwe zatrzęsienie). Ale wprawne oko zawsze wypatrzy na Wörthersee perełki w postaci VW T1, Scirocco Mk1, czy podobnych Oldschoolowych wozów, mimo że coraz częściej stanowią niewielki ułamek całości.

_DSC5473

_DSC5496

O ciekawych egzemplarzach mówić trudno, bo tak naprawdę do tego miana kwalifikuje się większość przybyłych aut. Na pewno warto zwrócić uwagę na fakt, że pojawia się coraz więcej ‘nietuningowalnych’ modeli, jak choćby VW T5. Trendy nie zmieniły się znacząco w stosunku do poprzednich sezonów, nadal najważniejszą kwestię stanowią customowe lub naprawdę dobrze dobrane felgi, oraz oczywiście odpowiednia kolorystyka (oklejanie nadal na topie). Ale tak naprawdę pisanie o autach i ich poziomie jest w wypadku Wörthersee niezwykle trudne. Najlepiej więc sprawdzić to na własnej skórze i/lub delektować się zdjęciami.

_DSC6846

_DSC6190

_DSC5102

_DSC6669

See8

Klimat

Tego nie da się ująć słowami, naprawdę. Najlepsze na Wörthersee jest to, że nikomu się nigdzie nie spieszy, ludzie są otwarci na nowe znajomości, chętnie zamienią z tobą kilka słów, zatrzymają się, by umożliwić zrobienie zdjęcia, albo zaproszą cię na wspólną imprezę. Mało tego, jest to jedyne tego typu wydarzenie na świecie, któremu patronuje sam koncern. Nie przedstawicielstwo marki, nie konkretny salon, ale osoby z najwyższego szczebla. Stąd obfite premiery nowych modeli podczas oficjalnej części GTI Treffen, połączone z pokazami na najwyższym poziomie. Nie brakuje również edycji specjalnych utworzonych z okazji imprezy, a nawet fabrycznie zmodyfikowanych aut, które budują utworzone w tym celu załogi. Jako że władze koncernu mają oczy dookoła głowy i wiedzą co w trawie piszczy, w tym roku część tego rodzaju samochodów pojawiła się już kilkanaście dni przed tak zwanym officialem. Pośród seryjnych Audi RS6, RS7 i koncepcyjnego Audi TT Clubsport (elektrycznie doładowana jednostka z RS3 o mocy 600 koni mechanicznych), mogliśmy podziwiać prawdziwą perłę i chyba najwspanialszy samochód, jaki kiedykolwiek wyszedł spod igły Audi: jeszcze nieprodukcyjne Audi A3 Clubsport Quattro Concept z 525-konnym silnikiem przejętym z RS3. Osobiście uważam, że to prawdziwy majestersztyk!

_DSC7329

See4

_DSC7334

_DSC7344

_DSC7338

To wszystko w połączeniu z zazwyczaj idealną pogodą, zapierającymi dech w piersiach widokami i autami na światowym poziomie powoduje, że chciałoby się tu zostać na zawsze. Generalnie właśnie tak działa to od lat, chociaż w tym roku nie dało się nie zauważyć zmian. I tu dochodzimy do sedna sprawy, czyli właściwej relacji z tegorocznego wyjazdu.

Wörthersee Tour 2016

Prawdziwą burzę na długo przed imprezą (i głosy, że Wörthersee się kończy), wywołały działania miejscowych władz, które postanowiły zaznaczyć swoją obecność jeszcze silniej, niż w latach poprzednich. Do problemów z uciążliwymi kontrolami policji zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Tym razem nie było inaczej, do tego doszły kolejne utrudnienia, głównie w obrębie Mischkulnig. Pobocze drogi dojazdowej, wzdłuż której zawsze ustawiały się samochody, zagrodzono betonowymi blokami. Jakby tego było mało, tuż pod stacją zastosowano kilka progów zwalniających. Rzecz jasna takie środki mają na celu zapewnienie bezpieczeństwa, jednak z drugiej strony skutecznie psują atmosferę i nastawienie zlotowiczów. Jest to o tyle niezrozumiałe, że przecież cały rejon robi na nas świetny interes! I chociaż w tym samym miejscu odbywają się inne imprezy, jak choćby zloty aut ciężarowych czy motocykli, mam wrażenie, że w ich przypadku podobne problemy nie występują.

_DSC5038

_DSC5032

_DSC5904

_DSC7836

Takie ‘zamknięcie nam drzwi’ spowodowało, że impreza zaczęła przenosić się w inne miejsca, co również okazało się brzemienne w skutkach. Dostatecznym tego dowodem niech będzie szeroko komentowany głównie w austriackich mediach film „One night in Velden” (będący zresztą dziełem Łukasza Elszkowskiego), który stał się tematem wielu dyskusji w środowisku. Następstwem uwiecznionych na video wydarzeń było zamknięcie Velden tylko dla mieszkańców i turystów w seryjnych wozach. Żeby być sprawiedliwym, powiedzieć należy, że winnym zamieszania nie jest wyłącznie kierowca BMW, któremu za efekty popisów dostało się najwięcej batów. Wszak jego wyczyny spotkały się z aprobatą tłumu, który zagrzewał go do dalszych popisów. Czy zatem możemy obarczyć winą tylko jedną osobę?

Na Wörthersee Tour przyjeżdża też coraz więcej… BMW i aut innych marek. Słuszność tego faktu podlega dyskusji. Sam mam na ten temat jednoznaczne zdanie, ale jako że nie jest to miejsce na prywatne poglądy, zachowam je dla siebie. Niemniej jednak społeczność wyraźnie dzieli się na dwa obozy: zwolenników takiego ‘multikulturowego’ spotkania i jego zagorzałych przeciwników. Nie pozostaje to bez znaczenia dla wizerunku imprezy, która ewoluuje i zmienia swój charakter, co w tym roku było widoczne szczególnie mocno.

_DSC6879

_DSC6433

_DSC6153

_DSC5770

_DSC5220

Ciekawostka, o której warto wspomnieć na koniec: tegoroczne Wsee było pierwszym nawiedzonym przez obfite opady śniegu, jakie pamiętamy. Przysporzyło to zlotowiczom nie lada problemów, chociażby ze względu na brak zimowych kół. Nam udało się wyjechać z Austrii w ostatniej chwili. Tuż za naszym autem została zamknięta autostrada! Niestety nie każdy miał tyle szczęścia, więc część obecnych na Wörthersee musiała przymusowo przedłużyć swój pobyt.

_DSC5296

_DSC5614

_DSC5603

Na koniec

Czy w głosach o rzekomym końcu Wörthersee możemy doszukać się prawdy? Na pewno impreza ewoluuje, co do tego nie ma wątpliwości. Fakt, że władze okolicznych miasteczek bywają coraz bardziej negatywnie nastawieni do naszej braci. Faktycznie do Austrii przyjeżdża coraz więcej aut innych marek, co zmienia nieco atmosferę na zlocie. Czy jednak można powiedzieć, że czasy świetności Wörthersee dobiegają końca? Moim zdaniem, mimo drobnych przeciwności, GTI Treffen ma się świetnie. Dopóki wciąż istnieją pasjonaci, którzy będą przyjeżdżali do mekki świata VAG i będą dbali o jej rozwój i dobre imię, absolutnie nic Wsee nie grozi. A takich ludzi wciąż nie brakuje i za to bądźmy im głęboko wdzięczni.

PEŁNA GALERIA

freepik