Samochód, który wywodzi się od zaprojektowanego specjalnie na potrzeby wojska odpowiednika- czy coś takiego nadaje się na tuningowy projekt? Markus Hackel zna odpowiedź.
Przyzwyczaiłem się, że mekkę Volkswagena, kultowe Wörthersee, dominują samochody z wyższej półki, zmodyfikowane dużym nakładem finansowym. Oczywiście nie twierdzę, że wyłącznie takie auta zwracają na siebie uwagę znawców, ale zazwyczaj to właśnie one robią największe ‘wow’, bo najbardziej wyróżniają się z tłumu. Kilka ostatnich edycji zdominowały zatem auta takie jak Audi R8 z BS-Carstyling, czy carbonowe RS6 od Gepfeffert.com. W tym roku było nieco inaczej, o czym najlepiej świadczy opisywany już na naszym blogu Volkswagen SP2 Thomasa Mayra. Kolejna nietypowa baza, która zrobiła niemałe zamieszanie podczas GTI treffen, to widoczny na zdjęciach niezwyczajny Typ 181 Markusa.
Na początek przyda się krótka lekcja historii. Dla większości z nas prezentowany wóz znany jest jako ‘Kübelwagen’ (błędnie, ale nie zawsze wiedzą o tym nawet właściciele tych aut). W rzeczywistości ‘Kübelwagen’ to potoczna nazwa pierwotnej, wojskowej odmiany (Typ 82), produkowanej na potrzeby niemieckiej armii w latach 1940-1945 na bazie sprawdzonego już Garbusa. Po II Wojnie Światowej produkcję wstrzymano, by w zmienionej formie wznowić ją w roku 1968. Tak powstał Typ 181, zwany ‘Kurierwagen’, najpopularniejszy pod wywodzącym się ze Stanów Zjednoczonych pseudonimem ‘Thing’.
Właśnie z takim samochodem mamy dzisiaj do czynienia. Dla Markusa, dla którego projekty na bazie oldschoolowych samochodów nie są nowością, zakup nie był przypadkowy. Jego Jetta A2 z wyposażoną w gaźniki jednostką 16V, Volkswagen T3 i kilka klasycznych Mercedesów, stanowiły doskonały wstęp do czegoś naprawdę specjalnego. „Wybór padł na Typ 181, ponieważ szukałem niespotykanej bazy. Samochód udało mi się kupić podczas ostatniej zimy”- wspomina. Pierwszy etap prac dotyczył oczywiście niezbędnych napraw blacharskich.
Zdaniem Markusa był to najtrudniejszy moment, tym bardziej, że ingerencje nie stanęły na przywróceniu karoserii do stanu fabrycznego: „najbardziej pracochłonne było wykonanie od nowa poszerzonych błotników, a także customowych progów i zderzaków”. Wspomniane zmiany są tym ciekawsze, że na pierwszy rzut oka są właściwie niedostrzegalne. Zwieńczenie prac nad nadwoziem to oczywiście zasługa nowego, matowozielonego lakieru, który świetnie licuje z klimatem nowoczesno-militarnej interpretacji auta.
Kolejny wymagający etap to rzecz jasna odpowiednie obniżenie auta. A ponieważ w przypadku starych, chłodzonych powietrzem Volkswagenów radykalna gleba nie jest najłatwiejsza do osiągnięcia, Markus musiał sporo się natrudzić, by uzyskać ją bez użycia pneumatycznego zawieszenia (które ma pojawić się w przyszłości). Wysiłek opłacił się, bo w połączeniu z felgami całość wygląda absolutnie nieziemsko! Á propos felg: są równie szalone, jak cały projekt. Customowe, trzyczęściowe obręcze stanowią swego rodzaju ukłon w stronę drugiej miłości Markusa, Mercedesa. Znane jako ‘Baroki’ alufelgi z modelu W123 perfekcyjnie wpisały się w kanciaste linie auta. „Połączenie felgi-camber stanowi moją ulubioną część projektu”- wieńczy Markus.
Ten samochód podwójnie zasługuje na miejsce w historii. Nie tylko dlatego, że wpisał się w krajobraz powojennej Europy, a jego spokrewniona wersja również podczas jej trwania, ale dla nas przede wszystkim dlatego, że na zdominowanej przez wielkobudżetowe projekty scenie udało mu się zyskać status głośnego projektu. Ciekawe, co na taką wariację powiedzą historycy…