Spontaniczne wyjazdy nie są naszą specjalnością. W VOLXZONE panuje niemiecki ład: wszystko musi być zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. Ale kto nie potrzebuje czasem odrobiny szaleństwa?
Wystarczył jeden telefon, byśmy błyskawicznie podjęli decyzję o wyjeździe. I to nieco ponad tydzień przed imprezą. Na szczęście organizatorzy XS Carnight, wydawcy e-magazynu XS Mag (gorąco polecamy!), okazali się profesjonalistami w każdym calu. Mimo niewielkiej ilości czasu, jak każdemu gościowi zdążyli przysłać nam zaproszenie. Nie, nie mailem, a pocztą: imienne, spersonalizowane, świetnie opakowane. Po takich smaczkach można poznać, że dla twórców impreza jest czymś więcej, niż tylko zjazdem zmodyfikowanych samochodów.
XS Carnight jest całkowicie inny od zlotów, do których zostaliśmy przyzwyczajeni. Czas ograniczono do jednej upojnej nocy. Coś jak w Night Clubie: wchodzisz wieczorem, doskonale się bawisz, a następnego dnia… no cóż, to już zależy od Ciebie. A ponieważ Berlin daje wręcz nieograniczone możliwości spędzania wolnego czasu, warto wyjazd na XS Carnight połączyć z chociaż jednodniowym urlopem przeznaczonym na zwolnienie trybu życia. Jeśli preferujesz muzea i zabytki, jest ich bez liku (również dla miłośników motoryzacji), jeśli kochasz nocne życie, cóż, wybór jest jeszcze większy.
Ale wróćmy do samego eventu. Samochody, które wjeżdżały na płytę stadionu, musiały stawić się na Olympiastadion już w piątek. Właściciele aut oraz goście VIP, w tym media, zostali wpuszczeni w sobotę o godzinie 13:00, zaś publiczność otrzymała ten przywilej pięć godzin później. Co bardzo istotne, nawet odwiedzający potrafili wykazać się wysoką kulturą osobistą, więc incydenty z nieodpowiednim zachowaniem (czytaj śmiecenie gdzie popadnie, dotykanie aut itp.) można było policzyć na palcach jednej ręki.
Największym fenomenem tej imprezy jest to, że wybrane projekty mogą stanąć w samym sercu stadionu. Selekcja jest bardzo ostra, ale dzięki temu w punkcie zero znajdują się tylko najdoskonalsze i najbardziej zadziwiające auta. By potwierdzić te słowa, podam klika przykładów. Na szczególna uwagę zasługiwało z pewnością Lamborghini Huracan należące do Lexy Roxx (tak a propos Night Clubu), nowe Audi TT z carbonowym frontem, Audi A5 w stylu Rocket Bunny, wspaniały VW T1, czy Golf Mk1 w barwach Martini (kolejność losowa, bo tak naprawdę trudno jednoznacznie określić projekty ‘Naj’). A to tylko wierzchołek ogromnej góry lodowej! Wystarczy przyjrzeć się zdjęciom, by znaleźć potwierdzenie tych słów. Ale uwaga, to materiał tylko dla osób o mocnych nerwach!
XS Carnight to rzecz jasna impreza ogólnotuningowa, więc chociaż dominowały auta VAG, miłośnicy modyfikacji mogli podziwiać także wozy innych marek. I tu również pojawiło się wiele rodzynków. Bo jak inaczej nazwać obniżone do granic możliwości Jaguary, Maserati, czy BMW e30, w którym zamiast maski silnik odsłania customowy front, łączący błotniki, zderzak i maskę z grillem w jednym? Mówiąc krótko, poziom był iście kosmiczny. I to nie tylko na płycie stadionu, ale również na terenie wokół niego, gdzie rozsiano kilkaset aut.
Chociaż impreza nie należy do małych, nie czuć na niej klimatu imprezy masowej, chociaż w pewnym sensie XS Carnight właśnie taką jest. Jest spokojnie, rzeczowo i z dużą dbałością o detale. Otoczka stanowi w tym wypadku bardzo istotny element. Przykład? Ogromna flaga USA z logo XS, nawiązująca do tematu przewodniego tegorocznej edycji: California Love. A takich smaczków było więcej (genialne czapki XS Carnight to jeden z nich).
Nasz spontaniczny wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę. Czy niezaplanowane wyjazdy mogą być lepsze? Nie wydaje mi się. Wypad na XS Carnight okazał się czymś w rodzaju wizyty w nocnym klubie: wrażenia były krótkie, ale mocne. Takich uniesień pragnie każdy zarażony tuningiem mężczyzna!