Garbus to prawdziwy kamień milowy w historii motoryzacji. Zmotoryzował Europę, zyskując status nie tyle kultowego, co wręcz nieśmiertelnego. I do dziś ma rzesze wiernych wyznawców. Dawid Niedźwiedziński to jeden z nich.
VW Garbus / Dawid Niedźwiedziński (PL)
Jak bywa w większości przypadków, tak i u Dawida przygoda z samochodowym światem zaczęła się w dzieciństwie. Dużą rolę odegrał w tym jego dziadek, który lubił poświęcić się pracom nad autami z wnukiem. Nie bez znaczenia okazało się również zamiłowanie Dawida do prasy motoryzacyjnej, która w iście hurtowych ilościach trafiała w jego ręce. W końcu nadszedł moment odebrania upragnionego prawa jazdy i pierwszego w życiu środka lokomocji. Niestety, nie własnego. „Do dyspozycji było jedynie auto rodziców, więc jakiekolwiek modyfikacje nie wchodziły w grę”– wspomina Dawid.
Początkowo nasz bohater wraz z bratem zakładał zakup Golfa pierwszej generacji. „Garbus zawsze mi się podobał, ale nigdy nie przypuszczałem, że stanę się jego posiadaczem”– mówi i dodaje: „Przygoda zaczęła się tak, że przypadkowo trafiłem na zlot zabytkowych VW w Przybrodzinie”. I jak to zwykle bywa w takich wypadkach, jedna impreza wystarczyła, by Dawid połknął bakcyla garbatych Volkswagenów.
W związku z tym nie pozostało nic innego, jak poszukać egzemplarza nadającego się do odbudowy. W końcu Dawid trafił w okolicy na ofertę sprzedaży. Obejrzał wóz i zostawił sobie chwilę na przemyślenie sprawy i skonsultowanie jej z tatą. „Tata twierdził, że to zbyt awaryjne auto i będą problemy z częściami”– wspomina. Mimo to miesiąc później Garbus stanął w garażu. Chociaż jego stan pozostawiał sporo do życzenia, Dawid był bardzo szczęśliwy. Przez pierwszy sezon auto się nie zmieniło. Dopiero później przygoda rozpoczęła się na dobre…
Rzecz jasna na pierwszy ogień poszła kompleksowa rozbiórka auta. „Wszystkie części, elementy, śruby, były dokładnie segregowane i opisywane w osobnych kartonach”– mówi autor. To pozwoliło uniknąć przykrych sytuacji przy późniejszym składaniu, tym bardziej, że wówczas jeszcze Dawid był w temacie Garbusa laikiem. Po długiej zimie w końcu rozpoczęły się prace nad karoserią. Pomoc taty i brata okazała się bardzo cenna, niestety pojawił się problem ze znalezieniem lakiernika. „Nikt w okolicy nie chciał się podjąć malowania starego auta twierdząc, że za dużo przy tym pracy”– tłumaczy Dawid. W końcu wyzwanie podjął znajomy rodziny. Proces trwał dwa miesiące, głównie ze względu na wychodzące po drodze niespodzianki (jak to zwykle bywa). W końcu nadszedł upragniony moment: nadwozie wróciło do domu i można było rozpocząć składanie Wisienki, którą właśnie stał się Garbus.
Na tym etapie trwało także gromadzenie nowych części, ciekawych gadżetów i pomysłów na wykończenie. Chociaż auto zachowało swój pierwotny charakter, można doszukać się w nim kilku wysmakowanych modyfikacji. Jak mówi Dawid: „Wszystko było pięknie, ale… za wysoko!”. Szybko zatem zawieszenie zostało solidnie obniżone. Do tego dołączyły drobiazgi w postaci tylnych lamp z wersji amerykańskiej, czy oldschool’owego bagażnika na walizkę z tyłu. Dwukolorowa tapicerka wieńczy dzieło w kabinie, a białe paski na oponach stalowych felg z chromowanymi kapslami (tylne felgi poszerzone) dodają niepowtarzalnego uroku z zewnątrz. Tak niewiele modyfikacji wystarczyło, by ze ‘zwykłego’ Garbusa zrobić prawdziwe dzieło sztuki.
Jako że samochód ma już swoje lata, zawsze znajdzie się w nim coś do zrobienia. Dlatego właściciel nie uznaje projektu za skończony. W ubiegłym roku na przykład pod maskę (a raczej tylną klapę) trafił 34-konny silnik 1200cc zgodny z rokiem produkcji Garbusa: 1967. W planach jest między innymi zdobycie przywodzącego na myśl minione epoki daszka przeciwsłonecznego nad przednią szybę, czy też charakterystycznej półki pod deskę rozdzielczą. Możliwe również, że dolna partia nadwozia otrzyma kolor kości słoniowej. Tak czy siak, już dziś Dawid jest zadowolony z osiągniętego efektu: „Podoba mi się całokształt, od sylwetki, po dźwięk silnika. Gdy wchodzę do garażu, na mojej twarzy zawsze pojawia się uśmiech”.
Tak, tak, ten samochód wzbudza uśmiech, nie tylko u swego twórcy. Gdziekolwiek bordowy Garbus się nie pojawi, wzbudza entuzjazm i jest prawdziwą ozdobą każdego zlotu, można rzec: Wisienką na torcie. Yummy!
FAKTY
SILNIK
- fabryczna jednostka 1200cc
- moc: 34KM
KOŁA
- fabryczne stalowe 5×16” (przód)
- poszerzone stalowe 7,5×16” (tył)
- felgi polakierowane pod kolor karoserii
- chromowane kapsle
- „white-walls” na oponach
- opony od Smarta
ZAWIESZENIE
- obniżone własnym patentem
- obniżone zwrotnice 2,5”
- skrócone amortyzatory (przód)
- obniżenie na wahaczach (tył)
- negatyw na tylnej osi
NADWOZIE
- w pełni odrestaurowane, nowy bordowy lakier
- odnowione wszystkie chromowane elementy
- tylne lampy z wersji US
- przednie kierunkowskazy przeniesione do reflektorów
- bagażnik ze starą walizką na tyle
- zderzaki z galeryjkami
- chromowane rzęsy na reflektorach
- pojedynczy halogen z przodu
HAMULCE
- fabryczne bębnowe
WNĘTRZE
- bordowo-biała tapicerka z ekologicznej skóry (fotele, kanapa, boczki drzwi)
- odnowiona podsufitka
- gałka dźwigni zmiany biegów z kuli bilardowej
PODZIĘKOWANIA
Dziękuję rodzinie i najbliższym za pomoc przy odbudowie auta. Pozdrawiam „Garbusiarzy” i wszystkich miłośników motoryzacji.
Takie lakiery były oryginalnie?
Jaki nr lakieru?