Które spośród dziesiątek polskich imprez tuningowych uznajemy za najlepsze? Oczywiście te, na których dobrze bawimy się w gronie starych i nowych przyjaciół. Do tej kategorii z pewnością zaliczała się tegoroczna edycja
The BEST Of VOLXZONE.
Stali bywalcy TBOV przyzwyczaili się do mnogości atrakcji, towarzyszących poprzednim wydaniom imprezy. Ale ponieważ piąty zlot spod znaku MapetTuning-VOLXZONE miał być ostatnim, długo zastanawialiśmy się, w jaki sposób uczynić ten weekend wyjątkowym. I po długich rozmyślaniach doszliśmy do wniosku, że… tworząc całkowite przeciwieństwo dotychczasowej formuły. Z założenia pozbyliśmy się więc „zbędnych” atrakcji, między innymi pokazów tańca, które zawsze stanowiły przerywnik pomiędzy kolejnymi prezentacjami aut i wywiadami. Oczywiście sobotni plan zakładał te ostatnie punkty (tym razem z podziałem na bloki NuWave, Oldschool, Airride, Rims, RetroRacer), ale jak pokazała rzeczywistość, nie wszystkie plany udaje się wcielić w życie…
Z perspektywy każdego organizatora najważniejsze jest to, by uczestnicy bawili się jak najlepiej i by zapamiętali event na długie lata. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. A zatem, skoro zainteresowanie prezentacjami aut było znikome, to po co robić coś na siłę. Lepiej dać zlotowiczom czas na integrację i dobrą zabawę, co niniejszym uczyniliśmy. I była to dobra decyzja sądząc po tym, ile uśmiechniętych (i nierzadko czerwonych) twarzy można było zobaczyć podczas sobotniego popołudnia. A przecież czekało nas jeszcze afterparty!
Niemal całonocna impreza zawsze spotykała się z dużym zainteresowaniem i entuzjazmem. Nie inaczej było i tym razem. I standardowo najlepiej bawili się ci, którzy początkowo byli sceptycznie nastawieni do muzyki proponowanej przez didżeja. Niektórzy wytykali wodzirejowi, że czuli się jak na weselu, czyli powiedzmy sobie otwarcie, było trochę kiczowato. Ale to są najlepsze warunki do szaleństwa! Około północy nikt już nie narzekał, a następnego dnia jednogłośnie uznano, że melanż był pierwszoligowy.
Niedziela okazała się bardziej napięta jeśli chodzi o grafik. W związku ze sporym tym razem zainteresowaniem uczestników prezentacjami aut, do których ustawiła się długa kolejka, rozdanie nagród planowane na godzinę 12:00 rozpoczęliśmy ponad godzinę później. Oprócz najbardziej charakterystycznego grona szesnastu najciekawszych projektów Sweet16, wręczyliśmy po trzy wyróżnienia w kategoriach Best Interior, Best Wheels, Best Engine Bay, Best Performance oraz Best Air Ride (tym razem braliśmy pod uwagę całokształt zabudowy, a więc jej styl, komponenty i ogólne wrażenie). Do tego dołączyły oczywiście wyróżnienia przygotowane przez partnerów. Wszystko to odbyło się nie na tradycyjnej scenie, a pod zadaszeniem bardziej klimatycznego „baru”, do którego nasi rozmówcy trafiali po czerwonym dywanie. W końcu to zlotowicze są królami wydarzenia!
Centrum Konferencyjno-Rekreacyjne MOLO jak zwykle okazało się być wymarzoną lokalizacją na tego typu zlot. Estetyka miejsca sprawia, że niezwykle miło jest tu przebywać, szczególnie ze względu na malowniczy Zalew Sulejowski, do którego niejako przylega ośrodek. Kajaki, rowery wodne, albo relaks na najdłuższym w Polsce molo śródlądowym- to wszystko czekało na tych, którym znudziło się oglądanie obniżonych samochodów. Na głodnych nie tylko tuningowych wrażeń czekała serwująca naprawdę dobre jedzenie restauracja.
Okiem organizatorów, chyba najbardziej rozczarowujący element tegorocznej edycji TBOV stanowiły samochody. Nie zrozumcie mnie źle, nie brakowało oczywiście projektów na wysokim poziomie, jednak część aut mówiąc szczerze była nieco nie na miejscu. W tym miejscu apel do twórców wszelkiej maści eventów: bardzo czujnie przeglądajcie zgłoszenia. Dosłownie pod lupą. Dlaczego? Dlatego, że na zdjęciach sporo samochodów wygląda po prostu zwyczajnie, po czym okazuje się, że są ładnymi, czystymi egzemplarzami godnymi uwagi, zaś druga część prezentuje się bardzo ładnie na fotografiach, rzeczywistość zaś pokazuje, że bliżej im do aut sprzed, a nie po modyfikacjach i dopieszczeniu. Magia fotografii.
Mówiąc o konkretach, szczególnie dużo pojawiło się Golfów Mk1 w najróżniejszych konfiguracjach, sporo było też Mk2. Tyle z tych mniej zaskakujących pozycji. Ale nie zabrakło rodzynków: Scirocco Mk2, VW T3, czy Audi 100 C3, o które chyba najtrudniej, jeśli chodzi o wymienioną trójkę. Póki co w Polsce nie spotkaliśmy drugiego podobnego egzemplarza. Tradycyjnie wręczyliśmy też wyróżnienie autorskie od VOLXZONE, które trafiło tym razem do niejakiego Davcia, który uświetnił imprezę swoim ultra czystym Golfem Mk3 (wkrótce dowiecie się o nim więcej). Miłośnicy nurtu NuWave także mogli znaleźć coś dla siebie, głównie pod postacią różnych modeli Audi.
Ale TBOV to impreza nie tylko dla miłośników grupy VAG. Stąd na zlocie można było wyłapać również kilka innych ciekawych wozów (choć oczywiście tradycyjnie przeważały niemieckie konstrukcje). Obecność takich rarytasów jak Chrysler Stratus, Nissan Laurel, czy Saab 9-3 jest zawsze miłą odmianą, szczególnie, gdy auta są tak gustownie przerobione, jak te wspomniane.
Ostatnią, niejako pożegnalną edycję The BEST Of VOLXZONE oceniamy pozytywnie (z perspektywy twórców, bo finalny werdykt wydajesz Ty Drogi Uczestniku). To zasługa właśnie Ciebie, czyli naszego Gościa, który wniósł od siebie nie tylko własny projekt, ale przede wszystkim mnóstwo pozytywnej energii i dobrego humoru. Dobrze czuć, że jest się wśród samych swoich!