Któż z nas kilkanaście lat temu nie fascynował się niemieckim stylem tuningu? Dziś trendy znacząco odbiegają od kultowego wzoru, ale te dwa Golfy udowadniają, że stary dobry German Style wciąż jest nieśmiertelny!
Nigdy nie ukrywałem, że spośród wszystkich samochodów VAG, to właśnie Golfa Mk2 darzę największym sentymentem. Niemal równie kultowy jak Mk1, a jednak znacznie nowocześniejszy, choćby pod względem konstrukcji zawieszenia, z mocniejszymi silnikami, stosunkowo lekki, no i oczywiście dający nieograniczone pole do popisu miłośnikom modyfikacji. To rzecz jasna powoduje, że właśnie artykuły o drugiej generacji Golfa lubię pisać najbardziej, szczególnie gdy mowa o egzemplarzach takich jak te prezentowane dzisiaj. Edition One i Edition Blue- jedne z najbardziej pożądanych wersji są interesujące nawet w seryjnej specyfikacji, a gustownie przerobione stanowią prawdziwe perełki.
Wychowałem się na początkach polskiej sceny VW i niemieckich pismach VW Scene oraz VW Speed. Mając 10 lat fascynowałem się niemieckim stylem tuningu, szerokimi felgami, obniżonymi do granic zawieszeniami (czasem niestety podobały mi się też spoilery większe od zderzaków, ale o tym lepiej milczeć). W tej feerii kolorowych aut, największą uwagę skupiały właśnie Golfy drugiej generacji. Te niżej opisane przypominają mi czasy świetności tuningu zza zachodniej granicy i dlatego darzę je wyjątkową sympatią. Ale czas przejść do rzeczy.
Jak zobowiązuje nazwa, Edition One Łukasza Szczura (znanego jako Szczurek) należy zająć się w pierwszej kolejności. Z Łukaszem znamy się już od dłuższego czasu, jako że wraz z resztą kolegów z ekipy MonsterzTT od lat widujemy się na krajowych zlotach. To właśnie z nim zaaranżowaliśmy tę i kilka innych sesji zdjęciowych (które wkrótce opublikujemy). Jednak oprócz niewątpliwych zdolności organizacyjnych, Łukasz ma inny, tym razem bardziej interesujący nas talent: do zbudowania perfekcyjnego Volkswagena.
„Moja przygoda z tuningiem VW zaczęła się od pewnego spotu zorganizowanego nad jeziorem Jeleń w Bytowie w 1999 roku, kiedy to wpadła do nas ekipa z Trójmiasta z pamiętnym zielonym Mk2 Sponsora. Miałem wtedy 17 lat…”- rozpoczyna Łukasz i jego słowa są dowodem na to, że u nas wszystkich ta „choroba” zaczyna się bardzo wcześnie. W 2004 roku spełnił swoje marzenie, kupując pierwszą w życiu Dwójkę. Przygoda zakończyła się, gdy pojawiło się pierwsze dziecko, ale dla Łukasza była to jedynie cisza przed burzą: „W międzyczasie kupiłem BBS RM, które czekały na coś, do czego będę mógł je założyć”
Cierpliwość opłaciła się w chwili, gdy Łukasz trafił na ogłoszenie o tytule „Sprzedam Golf 2 GTI”. Za kwotę 1100 złotych nabył Mk2 w limitowanej wersji Edition One, co z dzisiejszej perspektywy nazwać można niebywałym szczęściem, ale spora w tym zasługa niewiedzy sprzedającego. I tu pojawia się kolejna niecodzienna anegdota: „Jak kupowałem Golfa, nie miałem pieniędzy, więc pożyczyłem je od żony. Powiedziałem jej, że jak mi pożyczy odpowiednią kwotę, to będę zmywał naczynia przez rok. Bardzo szybko kupiłem zmywarkę”. Ciężkie jest życie tunera!
Z racji niezbyt dobrego ogólnego stanu auta, Łukasz od razu podjął decyzję o kompletnej odbudowie, finalnie trwającej cztery lata. Ten czas może wydawać się długi jedynie do chwili, gdy okazuje się, że wszystkie prace oprócz lakierowania Łukasz wykonał samodzielnie. „Na pierwszy ogień poszła komora silnika, która została wyczyszczona i polakierowana, cały spód został wyczyszczony, wyspawany i zakonserwowany, a wszystkie elementy zawieszenia zostały wypiaskowane i polakierowane proszkowo na czarno”. Do tego dołączył wzmocniony zestaw hamulców oraz gwintowane zawieszenie Weitec, no i rzecz jasna odświeżone felgi BBS.
Na tym etapie Łukasz zaczął także poszukiwania silnika. Ostatecznie pod maskę trafiła jednostka 2.0 16V, a przygotowane w asyście profesjonalnego lakiernika nadwozie zwieńczył nowy lakier, oczywiście w oryginalnym odcieniu. W tym stanie Golf wyjechał z garażu na sezon 2013, ale po krótkim okresie radości z jazdy przyszedł moment na kolejny etap prac. Sprawdzony już silnik można było w końcu rozebrać, wyremontować i złożyć na nowo. Przy okazji przeszedł delikatną kurację wzmacniającą, za pomocą lżejszego koła zamachowego oraz nowego układu wydechowego i dolotowego. Oczywiście Łukasz zadbał również o wizualne aspekty, dlatego do polakierowanego na czarno bloku dołączyły wypolerowane wibracyjnie części.
Za zwieńczenie całości odpowiada pożądany Rallye Front i rzadko stosowane czerwone lampy tylne Fifft. Patrząc na całokształt prac aż trudno uwierzyć, że budując projekt Łukasz nie posiadał nawet własnego garażu! Jednak jak nie od dzisiaj wiadomo, prawdziwa pasja zwycięży każdą przeszkodę, a Łukasz nie traktuje swojego samochodu jak pomnika i nie boi się korzystać z pełni jego potencjału. „Raz w sezonie jestem zmuszony zmieniać opony”- mówi z wymownym uśmiechem.
Właścicielem drugiego z prezentowanych aut jest Karol Prondziński. „Już w wieku 13-14 lat interesowałem się tuningiem, jako że w mojej rodzinie było kilka zmodyfikowanych aut i byłem tym zafascynowany. Wszystkie to były właśnie Golfy Mk2, dlatego też chciałem takiego posiadać”- zaczyna swoją opowieść. Zanim stał się właścicielem prezentowanego egzemplarza, miał też kilka innych Dwójek, i choć nie oparły się zmianom, żadna z nich nie była tak wyjątkowa. „W 2006 roku założyłem rodzinę, zmieniły się priorytety, więc marzenia o Mk2 zeszły na dalszy plan. Trzy lata później zdecydowałem, że ruszę od nowa”- wspomina Karol.
Istotną kwestią było, aby nowy nabytek nie był zwykłym Golfem Mk2, tym razem musiała to być specjalna edycja. W tym czasie Karol mieszkał w Berlinie. Jak mogłoby się wydawać, w Niemczech znalezienie godnego kandydata nie powinno stanowić problemu, ale przekornie interesujący egzemplarz znalazł się w Szczecinie. Jeden z zaledwie 1749 wyprodukowanych modeli Edition Blue okazał się idealną bazą do projektu. Dla Karola plusem był również fakt, że samochód nie posiadał silnika, co otwierało mu nowe perspektywy.
„Zacząłem oczywiście właśnie od silnika”. Znane i lubiane 16V (PL) zagościło pod maską Golfa i przez pierwszy sezon dawało właścicielowi oczekiwaną radość. Niestety po roku pojawiły się problemy z pracą jednostki i żaden mechanik nie potrafił się z nimi uporać na stałe. Wyjścia z tej sytuacji były dwa: kompleksowy remont silnika lub kolejny swap. Wybór padł na ostatnią opcję, ale ponieważ lepsze jest wrogiem dobrego, Karol podjął decyzję o zastosowaniu innej, większej jednostki napędowej. Wybór padł na nieśmiertelne i ze wszech miar kultowe VR6.
„Niestety silnik nie był w bardzo dobrym stanie- na jednym garze całkowicie zabrakło kompresji. Miał to być szybki i tani tuning, czyli wsadzić VR6 i jeździć, a okazało się, że niezbędny jest kapitalny remont. Przy okazji można było zająć się innymi rzeczami w aucie, skończyło się więc na rozebraniu auta do ostatniej śrubki, polakierowaniu i złożeniu całości przeważnie na nowych częściach”- opowiada Karol. I chociaż wrócił do punktu wyjścia, bo silnik i tak potrzebował pilnej reanimacji, jak sam mówi, swap jest jego ulubionym elementem projektu, szczególnie ze względu na niepodrabialny dźwięk VR6.
Zachowane w dużej mierze w stanie fabrycznym nadwozie, zwieńczone nowym oryginalnym lakierem zarezerwowanym dla Edition Blue, prezentuje się doskonale. Zupełnie nowy oryginalny pakiet stylistyczny z wersji G60 to element, który powoli staje się Świętym Graalem każdego posiadacza Dwójki na szerokim zderzaku. Dobrze znane obręcze Artec S2 o szerokości 9 i 9,5 cala przywodzą na myśl starą dobrą niemiecką szkołę tuningu i idealnie pasują do linii obniżonego za sprawą gwintu H&R nadwozia.
Najtrudniejsze w budowie zdaniem Karola było to, że podczas jej trwanie prawie cały czas przebywał za granicą. W tym miejscu z pomocą przyszli przyjaciele z ekipy MonsterzTT, którzy zajęli się ukończeniem projektu, którego doprowadzenie do obecnego stanu zajęło trzy lata. Ale Karol nie zamierza na tym poprzestać. „Kolejne plany dotyczą komory silnika. Nie wiem jak to wyjdzie i kiedy, ale mam to na uwadze”- kończy.
Patrząc na oba te auta widzę esencję tego, czym powinna być scena VW. Widzę zbudowane we własnym zakresie auta, z doskonale dobranymi dodatkami, dojrzałe, stworzone bez wykorzystania całej książeczki czekowej i medialnej otoczki, za to z ogromnym zapałem i radością tworzenia. Przy okazji oba stanowią swego rodzaju wehikuły czasu, które pozwoliły mi cofnąć się myślami do czasów, gdy szczytem marzeń było posiadanie jakiegokolwiek Golfa na czternasto calowych felgach…