Marka Volkswagen ma nie tyle zagorzałych fanów, co wręcz wiernych wyznawców. Najbardziej zagorzali z nich spotykają się co cztery lata w małej, zabytkowej, niemieckiej mieścinie.

Hessisch Oldendorf- niewielkie miasteczko w północno-zachodnich Niemczech, które dla pasjonatów VW z całej Europy jest niemal święte. To miejsce o niespotykanej nigdzie indziej atmosferze, która doskonale podkreśla urok wiekowych ‘Samochodów dla ludu’. Wszystko za sprawą zabytkowej architektury, która obecna jest właściwie w każdym zakamarku miasta, a to w połączeniu z niemieckim porządkiem i czystością daje niezwykły efekt.

Jeśli pamiętasz zapowiedź tego artykułu kojarzysz na pewno, że porównałem Hessisch Oldendorf do kultowego Wörthersee. Oczywiście, sam charakter imprezy jest zgoła odmienny, ale biorąc po uwagę fakt, że każdy wolny parking, miejsce pod kawiarnią, nawet w samym centrum miasta, jest zapełniony kilkudziesięcioletnim VW, taka analogia wydaje się całkiem trafiona. Największą różnicę stanowi za to sposób organizacji, bo w Hessisch Oldendorf auta ustawione są równo niczym w muzeum. Właśnie, muzeum- to kolejne skojarzenie, które przychodzi mi do głowy. HO można określić jako swego rodzaju ekspozycję pod gołym niebem.

Interesujący jest także podział na sektory, a właściwie ulice, na których ustawiają się konkretne modele. Aleja Garbusów przecina się z ulicą T1, prowadzącą do skweru Karmannów- tak najłatwiej można opisać topografię mieściny podczas trwania imprezy.

Kolejny nietypowy aspekt HO to częstotliwość organizacji- rodzina, która stoi za całym wydarzeniem, zdecydowała się zwoływać spotkanie co cztery lata. Dość nietypowe rozwiązanie, za to wprowadzające swoistą ekskluzywność zlotu. Uwydatnia ją fakt, że w świetność HO ma swój wkład sam Volkswagen (kolejny element wspólny z Wörthersee), który w tym roku wystawił kilka absolutnie bezcennych, wczesnych prototypów Garbusa i nie tylko. To także jedyne miejsce na świecie, gdzie można zobaczyć prom linowy z wczesnymi VW, obok którego przez rzekę swobodnie przepływa wojskowy Schwimmwagen.

Hessisch Oldendorf (w tym roku 7 edycja) nie jest typowym zlotem, jaki znamy, również ze względu na samochody. W dużej mierze są to auta seryjne, tak bliskie oryginałowi, jak to możliwe, nierzadko w niemal niespotykanych, najbardziej zwariowanych wersjach (mówiąc szczerze, wielu z nich nie potrafię rozpoznać, ale są tak fascynujące, że wiem już, jakie lekcje muszę odrobić w najbliższym czasie). Większość eksponatów, bo tak należy je nazwać, pochodzi z prywatnych kolekcji, co zdaje się być jeszcze bardziej pikantnym faktem. Tradycyjnie dla środowiska ‘Garbusiarzy’, na HO nie mogło zabraknąć kramów z masą niebywałych gadżetów i części.

Ale wszystkie wspomniane przeze mnie osobliwości VW Veteranentreffen są niczym, w porównaniu z wczesnymi podwoziami Garbusów stojącymi… w kościele! Trzeba przyznać, że trudno znaleźć równie ekscentryczne miejsce. To także dowód na to, jak pozytywnie społeczność Hessisch Oldendorf nastawiona jest do miłośników VW.

Mówi się, że każdy pasjonata marki z Wolfsburga powinien przynajmniej raz w życiu odwiedzić przyfabryczne Muzeum, zaś każdy kto kocha modyfikowane auta, wręcz musi na własnej skórze poczuć klimat Wörthersee. Ja uważam, że do którejkolwiek z tych grup należysz, powinieneś do tej listy dopisać opisaną wyżej pozycję. Miejsce, gdzie kultowe VW stoją nawet w kościele, to zdecydowanie miejsce dla prawdziwych wyznawców!

PEŁNA GALERIA