W połowie lipca odwiedziliśmy Wrocław, by sprawdzić, co działo się podczas tegorocznego RACEISM Eventu. Tydzień później ponownie odwiedziliśmy to piękne miasto, tym razem aby poznać bliżej imprezę w zupełnie innym klimacie: Czillen am Grillen by WrocLOW.
Mnogość imprez tuningowych w Polsce może przyprawić o zawrót głowy. Czego jak czego, ale takiej różnorodności może nam pozazdrościć cała Europa (która oczywiście coraz częściej do nas zagląda). Wybór trzech ‘pozycji obowiązkowych w kalendarzu każdego tunera’ uznać można więc za niemożliwy… W wypełnieniu jednego z tych trzech miejsc powinien pomóc Ci ten tekst. Na wstępie pozwolę sobie na pewną anegdotę. Otóż w ubiegłym roku obiecałem organizatorom, że niezależnie od wszystkiego w tym roku pojawię się na ich imprezie. Jak na złość cały plan mógł się nie powieść, ale mimo trudności postanowiłem zrobić załodze WL niespodziankę i przyjechać (jadąc nieco ponad 500 kilometrów) w sobotni wieczór. I z tej niespodzianki musiałem zrezygnować na rzecz… przyjazdu w sobotnie przedpołudnie. Zaskoczenie ekipy: bezcenne!
Do rzeczy. Nie od dziś wiadomo, że jedną z najistotniejszych składowych każdej imprezy jest miejsce. Tor Partynice (nie, to nie tor wyścigowy; chociaż tak, wyścigowy, ale przeznaczony na wyścigi konne) okazał się miejscem doskonałym. Wolna przestrzeń, ciekawa, w dużej mierze drewniana zabudowa i duża ilość zieleni dały wspaniały efekt. No i tym razem przyszło nam zwiedzić obrzeża miasta, gdzie panował dużo większy spokój niż w centrum. Wbrew pozorom nie przysporzyło to żadnych problemów z dostępnością hoteli, sklepów i wszelkich innych wygód. Ale nie o spokoju i koniach miałem pisać. Chyba, że o koniach mechanicznych…
Tym razem to one zdominowały wrocławski tor. Charakterystyczne na polskiej scenie jest to, że większość samochodów jest dobrze znana i pojawia się na większości zlotów. Nie na CAMG. Tutaj aż roiło się od „cichych” lokalnych projektów, i to zazwyczaj na naprawdę wysokim poziomie. Wystarczy wspomnieć ciekawe Scirocco Mk2 (których nad Wisłą jak na lekarstwo), pięknego groszkowego Golfa Mk1, czy perfekcyjnie utrzymane oryginalne Corrado VR6 US. Swoją drogą, Corrado stanowiło nadspodziewanie liczną grupę, chyba nawet bardziej obleganą, niż Golfy Mk2! Ale Czillen am Grillen, chociaż organizowany przez ekipę wywodzącą się z grupy VAG, nie jest eventem zarezerwowanym wyłącznie dla niej. Było sporo japońskich rodzynków i całkiem liczne grono Mercedesów (ze szczególnie pięknym 190 w kolorze malinowym). Nas najbardziej urzekła utrzymana w klimacie retro-racer Jetta A1 Coupe, której historię trudno byłoby streścić na kilkunastu stronach. Ale oczywiście wkrótce dowiesz się o niej więcej dzięki VOLXZONE.
Organizatorzy CAMG połączyli zamiłowanie do tuningu z miłością do hip-hopu. Zatem cała impreza (w chwilach, gdy na scenie nie były prowadzone prezentacje lub konkursy, w tym odpowiednik Nocnego Straszenia Wiewóry: Wieczorne Straszenie Koni) upłynęła pod znakiem czarnej muzy. Głównie w polskim wykonaniu, co mnie osobiście bardzo odpowiadało, a sądząc po tym, jak bawili się zlotowicze- im również. Sobotni wieczór zwieńczył koncert Dioxa, który zagrał naprawdę genialnie (posłuchaj ostatniej płyty, a domyślisz się o co chodzi). Pod sceną bawili się świetnie nawet ci, dla których rapowanie nie stanowi idealnej formy muzycznego przekazu. Czy potrzeba lepszej rekomendacji? Może jedynie takiej, że prywatnie Diox okazał się niesamowicie sympatycznym miłośnikiem motoryzacji. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że koncert odbył się na scenie umieszczonej w naczepie ciężarówki, w towarzystwie elitarnego Golfa Mk2 GTI. Oklaski proszę!
Jak pewnie wiesz (bo sprawdziłeś empirycznie, albo czytałeś naszego bloga), dotąd niekwestionowanym królem melanżu do białego rana był organizowany przez ekipę Rock’n’low zlot South Elite w Tychach. Smutna była więc informacja o tym, że w tym roku impreza się nie odbędzie, przez co śmiałem twierdzić, że tak ostrej zabawy jak tam już nie przeżyję. Myliłem się, bo panie i panowie z WrocLow zadbali o to, by zabawa była ni mniej, ni więcej, wystrzałowa. I ten cel udało im się spełnić w 101 procentach. CAMG to prawdziwy synonim Melo inferno (to tak apropos hip-hopowych klimatów). Integracji w takiej atmosferze nie da się przecenić.
Długo zastanawiałem się, do czego mogę się przyczepić, żeby ten artykuł nie wyglądał jak urodzinowa laurka. W końcu postanowiłem, że przeszkadzały mi zbyt miękkie papierowe identyfikatory i brak pizzy lub zapiekanek (były za to budki z burgerami czy jedzeniem orientalnym). Było też zdecydowanie za dużo pięknych kobiet, które skutecznie odwracały moją uwagę od samochodów i nie pozwalały mi skupić się na rozmowach z przyjaciółmi!
Dlaczego twierdzę, że Czillen Am Grillen należy umieścić w TOP3 krajowych zlotów? Po pierwsze: znajdziesz tu naprawdę świetne samochody. Po drugie: lokalizacja będzie dla Ciebie wymarzona. Po trzecie: spotkasz najlepszych ludzi na świecie. I wreszcie po czwarte: wszystkie wyżej wymienione czynniki pozwolą Ci przeżyć najlepszy melanż w życiu. Czy potrzeba więcej argumentów?