Klimat – oto co tworzy imprezę. By był odpowiedni, współgrać ze sobą muszą trzy podstawowe czynniki. Pod tym względem OldschoolSuicideParty nigdy nie zawodzi!
TEKST: Patryk Bieliński / ZDJĘCIA: Łukasz Elszkowski
Po pierwsze: ludzie. Bez nich zloty nie tylko nie miałyby celu, ale co ważniejsze, od ich doboru zależy zarówno ich przebieg, jak i atmosfera. A ta tradycyjnie była bardzo kameralna, wręcz rodzinna. Tak naprawdę to pierwsze spotkanie w sezonie, na którym w tak licznym gronie spotkać można przyjaciół z całej Polski, a nawet niezawodnych, stałych gości z Niemiec. Ponieważ OSSP nie obfituje w nadmiar atrakcji (rzecz jasna celowo), cały weekend służy integracji, całonocnym rozmowom, i co tu dużo mówić, dobrej zabawie przy napojach dla dorosłych. Taka formuła sprawdza się znakomicie.
Przebieg zlotu umila muzyka od DJa i sobotnie prezentacje aut, które w tym miejscu mają szczególne znaczenie z dwóch powodów. Pierwszy z nich to fakt, iż wiele projektów lub nowych wcieleń ma tu swoją premierę, bądź należy do nowych na scenie twarzy, z których historią można się zapoznać; drugi dotyczy prowadzącego Norberta vel Norusa, który wywiady przeprowadza w sposób nie do podrobienia. Jak sama impreza, Norus umiejętnie łączy rzeczowe informacje z luźną, często humorystyczną formą.
Po drugie: auta. Hipokryzją byłoby twierdzenie, jakoby na zlotach liczyli się wyłącznie ludzie. Oczywiście, to oni stanowią fundament, ale bez starannie dobranych projektów żaden zlot nie byłby należycie dopełniony (bardziej metaforycznie rzecz ujmując, fundamenty bez dachu nie stanowią jeszcze budowli). Wszak nawet selekcja odbywa się na podstawie zgłoszonych aut, a nie ludzi. Pod tym względem OldschoolSuicide Party rokrocznie zaskakuje. Jak na tak niewielkie wydarzenie (udział bierze w nim zaledwie kilkadziesiąt samochodów), poziom jest niezwykle wysoki i regularnie wzrasta.
Pomimo jednoznacznej nazwy, na OSSP mile widziane są nie tylko pojazdy sprzed kilku dekad, choć zazwyczaj to one stanowią lwią część, nazwijmy to, ekspozycji. Golfy i Jetty pierwszej i drugiej serii, Corrado, Caddy, Garbus, czy klasyczne Audi, stanowiły w tym roku kontrast dla nowych Scirocco, Golfów Mk5 i Mk6, bądź stale wzmacniającej się grupy Golfów Mk4, które coraz częściej postrzegane są jako auta z pogranicza nowoczesności i starej szkoły. W tym roku, niejako w ramach przerywnika, na terenie wilczyńskiego ośrodka znalazły się również dwa egzemplarze BMW i Mercedes (budzące kontrowersje).
Po trzecie: miejsce. Wspomnianego już ośrodka wypoczynkowego w Wilczynie chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Bliskość jeziora (niejednego zresztą), osłonięty przed światem zewnętrznym plac i ulokowane na jego terenie domki tworzą unikalny klimat. Jednocześnie należy dodać, że Wilczyn to co prawda wieś, jednak bardzo cywilizowana. Na wyciągnięcie ręki są więc sklepy, bankomaty, myjnia samochodowa i wszelkie inne potrzebne wygody. Nowością jest z kolei dostępny od tego roku świeżo wyremontowany kompleks, oddalony o zaledwie kilkadziesiąt metrów od centrum imprezy. Jego standard pozwala poczuć się niemal jak w domu. W niezwykle przyjemnych wnętrzach najdziemy lodówkę, kuchenkę, komplet naczyń i wszystko to, co niezbędne (wliczając garnki i patelnię!). W przyszłości warto rozważyć przyjazd do Wilczyna na kilka dni przed zlotem w ramach urlopu, zwieńczonego udziałem w OSS Party. Pozostałe czynniki mające wpływ na całokształt są niezależne od organizatorów. Mam na myśli między innymi pogodę i frekwencję. O ile ta pierwsza potrafiła płatać figle, zmieniając się jak w kalejdoskopie, o tyle druga zdaje się w pełni zadowoliła uczestników.
Mimo że wszystkie wyżej wymienione składowe na OldschoolSuicide Party zgrały się perfekcyjnie, czuję poważny niedosyt. Bo chociaż organizacyjnie wszystko było w jak najlepszym porządku, zawiódł jeden element: czas. Czytaj: jak zwykle te dwa wspaniałe dni zleciały zdecydowanie zbyt szybko! Może by uczynić z Wilczynsee zalążek polskiego odpowiednika Wörthersee?