Volkswagen Golf- to jedna z najbardziej rozpoznawalnych, ale i najmniej elektryzujących nazw w świecie motoryzacji. Szczególnie, gdy dodamy mu przydomek Variant. Z tym, że to nie do końca prawda…
TEST VW GOLF 7 R VARIANT
Korzenie dzisiejszego Golfa R sięgają tak naprawdę początku lat 80. ubiegłego wieku. Mało kto pamięta, że już wtedy Volkswagen eksperymentował z sześciocylindrowcem umieszczonym pod maską Golfa Mk2. Niestety fotografii i informacji dotyczących prototypów z tego okresu w zasadzie brak. Głównym problemem, jaki wystąpił podczas badań, okazała się ograniczona przestrzeń pod maską i samo wyważenie auta z ciężką bądź co bądź jednostką napędową. Remedium na tę bolączkę miało okazać się połączenie zalet obu rodzajów silnika. Tak zrodził się pomysł na to, co dziś samą nazwą wzbudza uznanie wśród wszystkich miłośników VW. VR6. Nie trzeba przedstawiać tych trzech znaków, prawda?
Produkcyjna wersja VR6 zadebiutowała w 1991 roku (w Stanach Zjednoczonych) w Passacie i Corrado. Rok później rzędowo-widlasta-szóstka zadziwiła świat, trafiając do kompaktowego Golfa Mk3- to był prawdziwy szok! Tak narodziła się prawdziwa legenda, żywa po dziś dzień. Wraz z kolejną generacją niemieckiego bestsellera jednostka uległa dość daleko idącym zmianom, wciąż jednak opierając się na sprawdzonym już VR6. Topowa wersja Golfa Mk4, tym razem znana pod kryptonimem R32, to obecnie jedna z najbardziej pożądanych odmian w historii Golfa w ogóle. Co do Golfa piątej serii, ta ewolucja była już znacznie mniej zauważalna i o żadnym technologicznym przełomie nie ma mowy. Ten nastąpił dopiero w chwili, gdy Volkswagen pokazał szóste wcielenie Golfa.
To dla fanów marki był kolejny szok. Niestety, tym razem w negatywnym tego słowa znaczeniu. Jak to, Golf R bez bulgoczącego 3.2 pod maską? Doładowana jednostka 2.0 mogła łatwo zmieścić się w komorze silnika, ale na pewno nie w głowach miłośników. Mimo to, głównie za sprawą właściwości jezdnych, Mk6 R zyskało sobie grono wiernych fanów i zadowolonych nabywców. Tę samą drogę Volkswagen postanowił kontynuować również w przypadku najnowszej, siódmej już inkarnacji Golfa. I po tym oto przydługim wstępie, dochodzimy wreszcie do sedna sprawy.
Golf Mk7 R uchodzi za samochód dający niesamowitą frajdę z jazdy, świetny wygląd, a także doskonały balans pomiędzy ceną, a jakością i osiągami. Po kilku godzinach spędzonych z takim autem jakiś czas temu możemy powiedzieć, że to stuprocentowa prawda. Ale czy to samo można odnieść do rodzinnej wersji kombi? Przyznam szczerze, że początkowo nie byłem o tym przekonany (żeby nie powiedzieć, że byłem bardzo sceptyczny). Dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja, by ułożyć ręce na kierownicy Golfa R Variant i wcisnąć pedał gazu, grzechem byłoby nie skorzystać.
Zaczynając od wyglądu zewnętrznego, cóż, to po prostu Golf. Oczywiście sylwetce Siódemki nie można zarzucić niczego złego, ale nie ma też żadnych problemów w rozpoznaniu z jakim autem mamy do czynienia. W przypadku wersji R, wyróżniającej się zmienionymi zderzakami, listwami progowymi, czy reflektorami, przednia partia nadwozia wygląda fantastycznie- w moim odczuciu jest doskonale wyważona pomiędzy sportowym charakterem, a konserwatywnym stylem, trafiającym do tych, którzy nie lubią nazbyt wyróżniać się z tłumu. Właściwie takim osobom nie jest pisany widoczny na testowym egzemplarzu kolor Lapiz Blau, który mocno podkreśla wszystkie linie auta. O dyskrecji nie ma również mowy patrząc na tył Golfa. To zasługa, chyba nie do końca potrzebnych, czterech końcówek układu wydechowego.
Jeśli mowa o wnętrzu, historia wygląda podobnie, jak w przypadku nadwozia. To doskonale znane ze standardowego Golfa kształty i materiały, wzbogacone jedynie o odrobinę dyskretnych akcentów. Moim ulubionym elementem jest w tym wypadku kierownica- świetnie leży w dłoniach, jest odpowiednio gruba, a przy okazji wspaniale wygląda. Nakładki pedałów, zmieniony kształt dźwigni zmiany biegów i zarezerwowane wyłącznie dla eRki wzory tapicerek muszą wystarczyć, jeśli mowa o cechach szczególnych.
To, co w Golfie R najważniejsze, kryje się pod powłoką konserwatyzmu. Dwulitrowa, turbodoładowana jednostka TSI generująca 300 koni mechanicznych czyni z tego auta prawdziwego potwora. Doskonała automatyczna skrzynia biegów DSG oraz napęd na cztery koła 4Motion dbają o sprawne przeniesienie mocy na asfalt. I to dzięki nim kompaktowe kombi Volkswagena potrafi tak bardzo zaskoczyć.
Auto prowadzi się jak po sznurku. Żeby naszego rodzinnego Golfa wyprowadzić z równowagi trzeba się naprawdę postarać. Odczucie przyspieszenia, oraz strzały wydobywające się podczas każdej zmiany biegów sprawią, że Wasze dziecko nigdy wcześniej nie wchodziło do przedszkola aż tak rozbudzone. Oczywiście, po przestawieniu trybu jazdy na Comfort wszystko wraca do „normy”. eRka staje się z powrotem nudnym i nad wyraz poprawnym Volkswagenem Golfem. I nie ma w tym nic złego, bo podwójna natura R jest właśnie tą cechą, dzięki której auto tak dobrze sprawdza się w roli Super-Daily.
Jak wspomniałem wcześniej, do Golfa R z nadwoziem uniwersalnym, początkowo nie byłem przekonany. Fakt, niesamowicie szybkie i brutalne Audi z rodziny RS również ubierane są w skórę kombi. Ale Golf? To nie mogło się udać. A jednak! 300 koni mechanicznych to wartość co najmniej bardzo zadowalająca, a więc gwarantująca niespodziewane osiągi. 605 litrów pojemności bagażowej przyda się, gdy do głosu dojdzie głos rozsądku i wybrania się na wakacje z rodziną (lub konieczność zakupów w sklepie meblowym). Czy zatem ten Variant stanowi idealny wóz do codziennej jazdy? Zdecydowanie! Golf R w tej wersji przyniesie mnóstwo radości całej rodzinie!