Są samochody, które pozornie wyglądają zwyczajnie, a dopiero na drugi rzut oka okazuje się, że przebijają o wiele bardziej krzykliwe projekty. Czasami potrzeba nawet trzeciego spojrzenia…
Widoczny na zdjęciach samochód to książkowy przykład takiej sytuacji, przykład auta, które zyskuje dopiero przy bliższym poznaniu. Na pierwszy rzut oka wygląda jak pięknie utrzymana, seryjna Dwójka na ładnym kole. Jednak każde kolejne, wnikliwe spojrzenie powoduje, że z całości wyłaniają się coraz to ciekawsze detale, składające się na idealną w swej prostocie formę. Stonowane kolory, dopracowane szczegóły i kilka zaskakujących dodatków- oto przepis na sukces utrzymany w sprawdzonym klimacie „mniej znaczy więcej”.
Spotkany podczas tegorocznego Wolfsgruppe BBQ Golf przykuł moją uwagę dopiero po dłuższej chwili. Mówiąc szczerze, choć znałem go wcześniej z kilku imprez i zdjęć, nigdy nie przyglądałem mu się zbyt uważnie. Dopiero podczas imprezy w Środzie Wielkopolskiej podszedłem bliżej i obmacałem go wzrokiem, i dopiero od tego momentu w pełni doceniłem ten projekt. Twórcą tego dzieła jest René Kriegler, członek niemieckiej grupy Keep Rusty (jeden z samochodów KR, białego Golfa Mk2 Stevena Irmera, prezentowaliśmy już na naszym blogu). „Modyfikacje aut interesują mnie, odkąd skończyłem 17 lat. Mój brat miał w tym czasie Golfa Mk2 Edition Blue z silnikiem G60”- wspomina René. Takie wejście w motoryzacyjny półświatek nie mogło skończyć się inaczej- nasz bohater zakochał się w bryle drugiej generacji niemieckiego bestsellera. „Moim zdaniem spośród wszystkich samochodów VW, to właśnie Golf Mk2 ma najlepszą bryłę”- podkreśla.
Wymarzony egzemplarz stanął w garażu René dziewięć lat temu, kiedy w odstawkę poszedł jego pierwszy projekt i zarazem pierwszy własny samochód: Polo 86c. W ciągu niemal dekady zmieniło się właściwie wszystko. Najistotniejszy etap budowy, czyli kompleksowa restauracja, trwał cztery lata. Można by powiedzieć, że to stosunkowo długi okres, szczególnie zważywszy na fakt, że auto budowano w Niemczech. W rzeczywistości jednak, właśnie to stanowiło główną przeszkodę.
Każdy, kto buduje w tej chwili Mk1, Mk2, lub jakikolwiek inny samochód z podobnego okresu produkcji wie, że znalezienie fachowca chcącego podjąć się odbudowy graniczy z cudem, a jeśli już trafi się wyjątek, koszty zabiegu zazwyczaj są astronomiczne. Za naszą zachodnią granicą takie usługi są na ogół kilkakrotnie droższe niż w Polsce (dlatego coraz więcej osób wybiera łatwiejszą drogę do zbudowania Nu-Wave’a). W związku z tym René staromodnym sposobem zakasał rękawy i rozpoczął samodzielną wędrówkę przez cięcie, gięcie i spawanie.
„Pierwszy etap zmian dotyczył wygładzenia komory silnika, a następnie wykonania pozostałych prac nad karoserią”- mówi René. Spod maski zniknęło wszystko to, co uznał za zbędne, a więc ściana grodziowa, wszystkie zbiorniczki, akumulator, niepotrzebne przetłoczenia i otwory, a nawet nagrzewnica. Problem w tym, że wyeliminowanie grodzi wymusiło zmianę lokalizacji fabrycznego numeru VIN. Z samą kwestią jego adaptacji René sobie poradził bez większych problemów, gorzej jest niestety z aspektem prawnym. Efekt końcowy cieszy jednak właściciela: „Komora silnika to moja ulubiona część projektu”- mówi z dumą.
Wszystkie te zmiany nie miałyby jednak sensu, gdyby jednostka napędowa nie wyglądała równie dobrze. René nie zdecydował się na krok w stronę mocniejszego 1.8 Turbo, VR6, czy R32, idąc niejako pod prąd i montując przejęte z Golfa Mk3 1.8 o mocy 90 koni mechanicznych. I, mówiąc szczerze, nie mógł wybrać lepiej, bo tak prosty w budowie silnik idealnie współgra z minimalizmem komory, szczególnie że został w całości dopasowany kolorystycznie, ponieważ cały motor polakierowany został pod kolor karoserii (a wybrane elementy na czarno). I może w opisie nie brzmi to zachęcająco, ale wystarczy spojrzeć na zdjęcia by przekonać się, że efekt jest naprawdę niezwykły.
Wspomniana wcześniej karoseria, choć na pierwszy rzut oka wygląda zwyczajnie, również przeszła szereg kosmetycznych zmian, głównie zabiegów wygładzających. Usunięte plastikowe listwy, przetłoczenia tylnego pasa, czy oznaczenia modelu, to tylko część z nich. Najciekawszy jest jednak kolor, który tak naprawdę trudno jednoznacznie określić. W zależności od światła, wygląda na opalizujący brąz lub ciemną zieleń. Do klimatu Golfa pasuje idealnie! Stosunkowo wąskie, siedemnastocalowe obręcze BBS RC 040 z czarnymi rotorami wprowadzają do wyglądu zewnętrznego nutkę „stonowanej agresji”, co nadało autu charakteru.
Wnętrze, choć nie pozostawia złudzeń co do swego seryjnego stanu, w rzeczywistości pochodzi z innego egzemplarza. Brązowa tapicerka wygląda wspaniale, nie tylko dlatego, że perfekcyjnie komponuje się z kolorem nadwozia, ale przede wszystkim ze względu na stan, w jakim została zachowana. Wygląda tak, że równie dobrze mogłaby trafić do muzealnego eksponatu. „Jednym z moich planów na najbliższy czas jest całkowita przebudowa wnętrza”- mówi René, a co kryje się za jego uśmiechem wie tylko on sam.
Prezentowany samochód uświadomił mi, jak wiele zależy obecnie od pierwszego wrażenia. Czasami samochody, które z daleka zwracają na siebie uwagę, przyćmiewają te wyglądające mniej ostentacyjne. I, jak się okazuje, nie zawsze jest ku temu powód. Golf René to niepodważalny dowód na to, że najprostsze rozwiązania są najbardziej skuteczne, ale trzeba umieć je docenić.