VWMANIA- jednym kojarzy się lepiej, innym gorzej. Ale co do jednego nie ma żadnych wątpliwości- za jej organizacją stoją ludzie, którym należy się ogromny szacunek!
VWMANIĘ zawsze darzyłem sentymentem. Może ze względu na niepowtarzalny klimat, jaki pamiętałem jeszcze z Rusocińskich edycji, a może bardziej z uwagi na fakt, że była to pierwsza impreza tuningowa, na której byłem (i która w dużej mierze przyczyniła się do ukierunkowania moich motoryzacyjnych upodobań na markę VW). To, że zlot miewał swoje wzloty i upadki, nie ma w tej sytuacji żadnego znaczenia: na VWMANIĘ jeździ się z szacunku do korzeni, które są wspólne dla wielu z nas.
Doskonale pamiętam mieszankę uczuć, jaka towarzyszyła miłośnikom marki, podczas zmiany pierwotnej lokalizacji na nową: lotnisko w Pruszczu Gdańskim. Jakby przy okazji impreza znacząco urosła, stając się największą (i przy okazji najstarszą) w kraju. Należy pamiętać, że były to czasy, w których pojęcie zlotu na zaproszenia nie było jeszcze w Polsce znane, więc otwarty charakter VWMANII nikomu nie przeszkadzał. Ale czasy się zmieniły, więc organizatorzy musieli poszukać alternatywnego rozwiązania. Co więc zrobić by ci, którzy cały rok czekają na okazję do spotkania zostali zaspokojeni, a ci, którzy oczekują czegoś więcej, również mieli powody do zadowolenia? To proste: należy wyznaczyć odrębną strefę Show&Shine, oraz zorganizować klimatyczne before party dla zaproszonych aut.
Tym sposobem do grafiku VWMANII dołączyła nowa pozycja, a mianowicie spotkanie VIP zorganizowane na terenie Faktorii w Pruszczu Gdańskim. Sam pomysł na takie rozwiązanie oraz dobór klimatycznego, jedynego w swoim rodzaju miejsca wystarczyły, by mocno odświeżyć wizerunek imprezy. Idea przyjęła się tak dobrze, że twórcy postanowili kontynuować jej rozwój przez kilka kolejnych lat. Ale ponieważ czas nieubłaganie leci uznali, że w celu podtrzymania atrakcyjności ponownie wypada zapewnić uczestnikom nowe możliwości.
Po tym nieco przydługim wstępie dochodzimy wreszcie do sedna sprawy, a więc tegorocznej, dziewiętnastej edycji VWMANII. Zacznijmy od piątkowego before party, które zrobiło na mnie największe wrażenie. Tym razem organizatorzy postawili na nieco więcej akcji w miejsce wersji statycznej, i jako lokalizację wybrali Autodrom Pomorze– tor z założenia bardziej kartingowy, ale dający też możliwość jazdy autem. W związku z tym możliwe dla uczestników było skorzystanie z obu opcji: zawody kartingowe przeplatane z wolnymi przejazdami samochodów okazały się strzałem w dziesiątkę! W tak zwanym międzyczasie, dzięki znanemu i lubianemu Conek Foto, można było upamiętnić dzień mini sesją zdjęciową. Piątkowy wstępniak był też niepowtarzalną okazją, by zobaczyć w akcji fenomenalne Caddy V8 Adama Muchy- gwiazdę okładki pierwszego papierowego VOLXZONE i niedawno opublikowanego artykułu na blogu (swoją drogą mówimy tu również o Aucie Sezonu konkursu VWMANII). Zmianę miejscówki na Autodrom Pomorze można podsumować jedynie w ten sposób: lepiej się nie dało, i nie mógł tego popsuć nawet ulewny deszcz, który pojawił się znienacka w drugiej części dnia! Dość powiedzieć, że Autodrom Pomorze przypadł mi do gustu tak bardzo, że już w dzień po imprezie zacząłem zbierać znajomych na wspólny wypad do Pszczółek.
O godzinie 17:00 w piątek, kiedy zakończyło się oficjalne before party, zaproszeni uczestnicy ruszyli do głównego punktu zlotu, czyli wspomnianego wcześniej, oddalonego o niecałe 20 kilometrów lotniska. Rzecz jasna auta ze strefy VIP z automatu otrzymały wjazdówkę do sektora Show&Shine, który w tym roku wypełniony był po same brzegi, i to projektami na naprawdę wysokim poziomie.
VWMANIA od zawsze słynie także z akcji. Pamiętane z Rusocina wyścigi na dochodzenie odeszły wraz ze zmianą lokalizacji, pojawiły się za to wyścigi na ¼ mili i pokazy driftingowe (których sens, przyznam szczerze, uważam za dość wątły na imprezie poświęconej VW). Te pierwsze były szczególnie ciekawe, bo mocnych i bardzo zaawansowanych technicznie aut nie brakowało. Pojedynki typu Lamborghini Huracan versus Golf Mk2 V10 z pewnością na długo zapadną w pamięci widzów. Ogromne emocje wzbudzało również niesamowite Polo 86c z umieszczonym centralnie silnikiem VR6 Turbo, oraz szeroka gama ‘uturbionych’ Golfów od CARmasters.
Jak powszechnie wiadomo, pomijając piątkowe spotkanie VIP, VWMANIA nigdy nie była zlotem na zaproszenia- i taka formuła pozostała aktualna do dziś. W związku z tym, główny plac został szczelnie wypełniony wszelkiej maści Volkswagenami i Audi w różnym stanie. Myślę, że nikogo nie urażę jeśli napiszę, że ta strefa po prostu żyła własnym życiem. Ale i na niej zaskakująco dużo było ciekawych aut. Wystarczy wspomnieć Passata B1, kilka egzemplarzy Caddy Mk1, sporo Garbusów, czy rzadki model 411 (i to w dwóch egzemplarzach).
Tegoroczną VWMANIĘ zapamiętam na długo. Mogę śmiało stwierdzić, że XIX edycja cofnęła mnie w czasie do klimatu autodromu w Rusocinie, który był naprawdę niepowtarzalny. I ta atmosfera wróciła, z czego nie tylko ja wydawałem się wyjątkowo zadowolony. Z niecierpliwością czekam na rozwój obranej w tym roku koncepcji. Kawał dobrej roboty!