Test: Audi TT Roadster

Początek października to nie najlepszy czas na przejażdżkę z otwartym dachem. My skorzystaliśmy z ostatnich podrygów pięknej pogody i sprawdziliśmy, jak w takich warunkach wypada samochód „dla fryzjera”.

TEKST: Patryk Bieliński / ZDJĘCIA: Łukasz Elszkowski

DSC3405

Specjalnie na te dwa dni, na które otrzymaliśmy nowe TT, pogoda postanowiła znacząco się poprawić. To miło z jej strony, bo jazda roadsterem z zamkniętym dachem to marna frajda. Z drugiej strony, dwóch facetów w tym samochodzie wygląda raczej podejrzanie… Nie trzeba być motoryzacyjnym omnibusem by wiedzieć, że nowe TT to już trzecie wcielenie tego modelu. Do pierwszej generacji (według mnie niesłusznie) przylgnęła łatka „samochodu dla fryzjera”. Drugie TT nabrało muskułów, ale umówmy się: w stosunku do poprzednika był to raczej zaawansowany lifting, aniżeli rewolucja. Obecnie sprawy mają się zgoła inaczej. W najnowszej inkarnacji wciąż widoczny jest pierwotny styl TT, ale jednocześnie nie da się nie zauważyć, że mamy do czynienia z zupełnie nową konstrukcją i linią stylistyczną. I to jest chyba najbardziej kontrowersyjny element tego samochodu. Opinie na temat jego wyglądu są podzielone, od okrzyków zachwytu po słowa ostrej krytyki. Moje pierwsze wrażenie jest takie, że czegoś tu brakuje. Szczególnie boczna linia jest odrobinę zbyt płaska (nieco inaczej sprawy mają się w przypadku Coupe). Na szczęście na swoim miejscu pozostały znaki rozpoznawcze TT, czyli smaczki w postaci dużej pokrywy silnika z wcięciami na kształt nadkoli po bokach, charakterystycznej klapki wlewu paliwa, czy dużego wytłoczenie pod tylną tablicę rejestracyjną. Jasnoczerwona karoseria przyciąga wzrok absolutnie wszystkich, zarówno kierowców, jak i przechodniów. W tym oczywiście płci pięknej, co stanowi największą zaletę. Pod warunkiem, że nie zostaniemy sklasyfikowani jako fryzjerzy.

_DSC3410

_DSC3440

Jednak auto o otwartym nadwoziu to przede wszystkim ukłon w stronę kierowcy, zatem najistotniejsza jest przestrzeń pasażerska. Pod tym względem nowe TT powala. Wnętrze, a w szczególności deska rozdzielcza, stanowi mój ulubiony element. Sam kokpit również nawiązuje do poprzedników, jednak w zupełnie świeżym, nowoczesnym stylu. To nie kontynuacja schematu, a swobodna interpretacja tradycji w awangardowym wydaniu. Pierwsze co rzuca się w oczy, to skrajny minimalizm. Brak tu nadmiernej ilości przycisków i ekranów. Słowem, w przeciwieństwie do większości obecnie produkowanych samochodów, TT nie jest tabletem na kołach. Nie brakuje też pieczołowicie zaprojektowanych, fantazyjnych detali w dobrym tonie. Przykłady?

_DSC3394

Zwróćcie uwagę na nawiewy przywodzące na myśl turbiny samolotu. Dodatkowo za ich pomocą udało się wyeliminować kolejne przyciski i pokrętła, jako że na środku każdego wylotu umiejscowiono elementy obsługi klimatyzacji, rzecz jasna wraz z wyświetlaczami temperatury i aktualnych ustawień. W bocznych kratkach umieszczono zaś sterowanie nawiewem na kark, który trudno przecenić podczas jazdy z otwartym dachem. Kolejne udogodnienie stanowi pamięć ustawień temperatury, które mogą być różne dla otwartego i złożonego dachu. Wówczas po wykonaniu operacji zamknięcia bądź otwarcia (co zajmuje około 10 sekund i jest możliwe przy prędkości do 50 km/h) temperatura automatycznie dostosowuje się do naszych preferencji. Nowość stanowią zintegrowane elektroniczne zegary, które poza podstawowymi funkcjami pokazują również mapę nawigacji i pozwalają sterować ustawieniami samochodu. Choć to rozwiązanie kontrowersyjne, w ogólnym rozrachunku kabina wypada znakomicie. Według mnie to najmocniejszy punkt Audi. Doskonałe fotele tylko potęgują wrażenie perfekcji.

_DSC3416

_DSC3396

W bulwarowym roadsterze osiągi nie stoją na pierwszym miejscu, co Audi manifestuje bardzo wyraźnie. Czterocylindrowy rzędowy silnik o pojemności dwóch litrów (doładowany) generuje 230 koni mechanicznych i 370 niutonometrów momentu obrotowego. To ani mało, ani dużo. Nie żeby TT było zawalidrogą, ale jego sportowe aspiracje porzucono bez żalu. To po prostu dynamiczne auto (6,1 s. od 0 do 100 km/h, prędkość maksymalna tradycyjnie ograniczona elektronicznie do 250 km/h), którym bez obaw możemy szybko wyprzedzać, ale nie spodziewajmy się nadmiaru emocji.

Z dziennikarskiego obowiązku należy wspomnieć o kilku innych parametrach. Na przykład o bagażniku, który z pojemnością 280 litrów można śmiało uznać za stosunkowo pojemny. Największą jego wadę stanowi mały otwór załadunkowy, więc o większych walizkach nie ma mowy. Średnie spalanie podane przez producenta wynosi 10l na 100 kilometrów. Nam nie udało się zweryfikować tych danych ze względu na trójmiejskie korki, ale wierzymy na słowo (w przeciwieństwie do deklarowanej wartości emisji spalin). Ceny Roadstera zaczynają się od 185 200 złotych. Czy to dużo? Zależy od preferencji potencjalnego nabywcy, jednak biorąc pod uwagę absolutnie pierwszoligową jakość wykończenia, fantastyczne wnętrze i ogólnie pojętą oryginalność projektu zdaje się, że cenę można uznać za akceptowalną.

_DSC3442

_DSC3471

Czy TT wciąż jest samochodem „dla fryzjera”? Moim zdaniem nie. Nowe model zmężniał, nabrał charakteru, i bynajmniej nie za pomocą nowatorskich na siłę rozwiązań, siłowni i żelu we włosach. TT z chłopca przemieniło się w młodego mężczyznę, broni się własnym stylem, i pomimo kilku wad jest godnym uwagi samochodem, z którym łatwo się zaprzyjaźnić. Szczególnie zwolennikom ponadczasowego minimalizmu.

PEŁNA GALERIA